Zbigwie Zbigwie
1447
BLOG

PER ASPERA AD ASTRA

Zbigwie Zbigwie Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 42

Prawdopodobieństwo, że świat ulegnie katastrofie przychodzącej z kosmosu, jest stuprocentowe. Coś w nas w końcu trafi. Ziemi nie zniszczą ludzie, ich autostrady i fabryki. Mało nawet prawdopodobne, by uczyniły to ich bomby. Kto widzi tylko człowieka jako głównego lub jedynego i ostatecznego sprawcę globalnego nieszczęścia, ten jest ostatecznie tylko śmiesznym pyszałkiem. Natura jest od człowieka nieskończenie większa i silniejsza. Katastrofa tunguska, jaka przydarzyła się 100 lat temu, powtórzy się na pewno, tyle że niekoniecznie na północy Syberii i niekoniecznie na tak małą skalę. Wystarczy uświadomić sobie tę nieuchronność i to jeszcze, że życie rozwinięte na Ziemi jest wciąż jedynym, o jakim wiemy w całym kosmosie, by zrozumieć, że warto, naprawdę warto się wysilić, żeby je uratować.

 Video Created by Scott Manley, this is a view of the solar system showing the locations of all the asteroids starting in 1980, as asteroids are discovered they are added to the map and highlighted white so you can pick out the new ones.The final colour of an asteroids indicates how closely it comes to the inner solar system.Earth Crossers are Red Earth Approachers (Perihelion less than 1.3AU) are Yellow. All Others are Green.

Czy jakiekolwiek współcześnie istniejące imperium będzie w stanie nas uratować? Uratować Ziemię? - Nie!

Jak więc się uratować? Trzeba ruszyć z naszej kolebki w kosmos! Tu nie chodzi o patos rywalizowania z Amerykanami czy odwrotnie – zagrania na nosie Rosjanom, albo też ubezpieczenia się przed ewentualną dominacją w kosmicznej bliskiej zagranicy chińskich tajkonautów. Chodzi o poruszenie wyobraźni ludzi wielką sprawą, która ich może raczej jednoczyć, niż skłócać.

Kto pierwszy tego dokona, bardzo wiele osiągnie. Europę na to stać. Także dlatego, że to kontynent Kopernika, Galileusza, Keplera, Newtona i… Ciołkowskiego. Jest do jakiej tradycji się odwołać. Ale po co? Co takiego może ona osiągnąć?

Marazm, zwątpienie we własne nie tylko siły, ale sens – to najcięższa choroba, jaka trapi europejską wspólnotę. Idący za tym upadek edukacyjnego systemu i wzorów kulturowych, które przychodzą dziś ze społecznego marginesu, to jest problem związany z oderwaniem od chrześcijańskich korzeni kontynentu, ale także z brakiem szerszej, porywającej, optymistycznej wizji przyszłości. Przyszłości jako zadania, które koniecznie, z całą dzielnością, na jaką nas stać, trzeba podjąć. Społeczeństwo bez wizji szuka ich w narkotykach i otępiającym oddziaływaniu muzyki techno. Zatrzymać się na tej drodze, która prowadzi łagodnie, ale nieuchronnie w dół i wskazać drogę, choćby stromą, w górę – to kwestia przetrwania europejskiej wspólnoty. Szerzej – wspólnoty Zachodu, łączącej Europę (także w wielu jej problemach) z Ameryką. Może w jakiejś części także z Rosją?

W Unii Europejskiej powstaje nadrzędny program eksploracji kosmosu! Wszyscy się mobilizują.
Terapeutyczny sens poważnej próby potraktowania imperatywu Ciołkowskiego wydaje się oczywisty. Ale jak to osiągnąć? Jak przekonać ludzi, że warto? Trzeba wrócić do Ciołkowskiego.

Rosyjski uczony polskiego pochodzenia Konstanty Ciołkowski urodził się w 1857 r. na głuchej prowincji rosyjskiej we wsi Iżewo w guberni riazańskiej. Był piątym dzieckiem w rodzinie i miał 17 braci i sióstr. Jego ojciec Edward Ciołkowski – szlachcic herbu Jastrzębiec spod Wołynia był polskim zesłańcem. Jego żona, Maria Iwanowna Jumaszewska, Tatarka, była bardzo wykształconą kobietą. Ukończyła gimnazjum, znała łacinę, matematykę, nauki przyrodnicze.

Konstanty jako 9-letni chłopiec zachorował na szkarlatynę i utracił słuch. „Cóż zrobiła ze mnie głuchota? Spowodowała, że cierpiałem i w każdej chwili mego życia spędzonej z ludźmi czułem się odizolowany, pokrzywdzony”. Matka pomagała Konstantemu w jego niepełnosprawności fizycznej, uczyła go czytania, pisania i początków arytmetyki.

Młody Konstanty miał marzenia i został wielkim uczonym – pierwszym teoretykiem lotu rakiet w przestrzeń kosmiczną. A marzenia miał, gdy jeszcze o braciach Wright nie słyszano i lotnictwo nie istniało!


Konstanty Ciołkowski: „Ludzie są teraz słabi, a mimo to przekształcają powierzchnię Ziemi. W ciągu milionów lat ich możliwości wzrosną w takim stopniu, że zmienią powierzchnię Ziemi, jej oceany, atmosferę, i samych siebie. Będą kontrolowali klimat i Układ Słoneczny tak, jak kontrolują Ziemię. Będą podróżowali poza granicę naszego systemu planetarnego; dotrą do innych słońc i używać będą ich świeżej energii zamiast energii swojej umierającej gwiazdy.” „… Ziemia jest kolebką ludzkości, ale człowiek nie zostaje przecież całe życie w kolebce…”

Konstanty Ciołkowski ostatniego dnia 1999 roku w plebiscycie rosyjskiego dziennika „Izwiestia” na najwybitniejszych Rosjan XX wieku zajął 8 miejsce – ex aequo z takimi sławami jak Michaił Bułhakow (autor „Mistrza i Małgorzaty”) i Siergiej Eisenstein (twórca słynnego filmu „Pancernik Potiomkin”).

Europa może odnaleźć swoją tożsamość jeśli też będzie mieć marzenia!

Wszystkich łączy odbudowany stopniowo etos zdobywców, nikogo nieponiżający, bo nie ma podbijanych. Poszukiwacze skarbów są gotowi ruszyć w drogę… Powstaje ostatecznie wspólny program opanowania przyczółka w kosmicznej bliskiej zagranicy – najpierw na Marsie, a potem dalej – ku brzegom Układu Słonecznego.

Ekspansja, kolonizacja, osiedlenie. Kolejne etapy wielkiej wizji. Zachód, który raz już podbił świat, poszerza go, by go ocalić. Próbować przynajmniej go ocalić przed naturą. Czy to nowa wieża Babel? – zapyta ktoś z niepokojem. Powrót do przyszłości jako powrót do oświeceniowej pychy cywilizacji, która chce się sama ocalić, a może zbawić? To ryzyko jest realne. Ale ta wycieczka, inaczej niż lot Gagarina, nie ma na celu udowodnić, że Boga w kosmosie nie spotkamy. Prędzej spotkamy Go tam, niż w zmurszałej próbie utrwalenia świeckiej, antychrześcijańskiej utopii jaką stanowi Unia w swym obecnym kształcie posługująca się echem Wolterowskiego krzyku: „ecrasez l’infame!”.

Może warto jednak spróbować, kiedy alternatywą wydaje się w końcu katastrofa. Kosmiczna i cywilizacyjna. Czy znajdziemy w sobie dość siły i wyobraźni, by postarać się jej uniknąć?

Europa może odnaleźć swoją tożsamość – opartą właśnie na śmiałej eksploracji, na gotowości do podbojów i poszerzania horyzontów wiedzy, na potrzebnej do tego sile ducha – kiedy zamieszkujący ją wciąż ludzie z wizją stworzą projekt nowej wielkiej podróży. Nie dla przyjemności, nie dla rywalizacji z innymi, ale dla ratowania świata.

Tym bardziej, że jest nadzieja na niedawno odkrytych planetach podobnych do Ziemi:

The search for Earth-like planets is reaching a fever-pitch. Does the evidence so far help shed light on the ancient question: Is the galaxy filled with life, or is Earth just a beautiful, lonely aberration? If things dont work out on this planet Or if our itch to explore becomes unbearable at some point in the future Astronomers have recently found out what kind of galactic real estate might be available to us. Well have to develop advanced transport to land there, 20 light years away. The question right now: is it worth the trip?

Konstanty Ciołkowski pisał książki również jak określają niektórzy fantastyczno – naukowe, jak np „Poza Ziemią”. Mnie się wydaje, że lepiej można je określić słowem futurologiczne.

A co do planety Gliese 581g mam najnowsze wiadomości i przytaczam je poniżej. Pochodzą one z pewnego statku kosmicznego super rozwiniętej cywilizacji kosmicznej, przelatującego niedawno blisko Ziemi. Oto przebieg odbywających się tam rozmów, przekazany mi po znajomości:

- Nasz nowy statek „Struna” zabierze was na daleką wyprawę, powiedział Kleek.
- Dlaczego tak dziwnie nazwaliście ten statek? – zapytał Wojtek.
- Tę nazwę nadaliśmy statkowi ponieważ malutka struna w postaci pętelki, o niewyobrażalnie małym promieniu reprezentująca matematycznie cząstkę elementarną materii jest tym obiektem, który opisuje i łączy niewyobrażalnie duże masy zawarte w niewyobrażalnie małej przestrzeni. Dzięki nim potrafimy opisać centralny punkt czarnej dziury, a nawet stan wszechświata w momencie jego powstania. Dzięki wykorzystaniu wiedzy o strunach, wiemy z czego jest zbudowana przestrzeń i czas i potrafimy przestrzeń oddzielać od czasu, a także przyśpieszać i cofać czas. Dzięki wiedzy o strunach potrafimy niewyobrażalnie szybko przemieszczać się w przestrzeni i czasie. Ta wiedza umożliwiła nam poznanie struktury ciemnej energii i jej wykorzystanie w naszych podróżach do innych wszechświatów.
- Czy polecimy na wycieczkę do innego wszechświata? – przerwał Kleekowi Sambor.
- Może polecimy, odparł Kleek. „The String” to cały kombinat naukowy składający się z wielu instytutów. Pracujący tu Klee zajmują się wszystkimi dziedzinami nauki poczynając od Instytutu Przestrzeni i Czasu i powiązanym z nim Instytutem Superstrun i Grawitacji, a kończąc na Instytucie Życia i Materii oraz Instytucie Materialności Materii. Mamy tutaj także Instytut Początku Wszechświata oraz Instytut Bytu Poza Czasem i Rzeczywistością.
- Dokąd teraz lecimy? – zapytał Adaś.
- Najpierw przelecimy w pobliżu centrum Drogi Mlecznej. Jej centrum zawiera w samym środku czarną dziurę, którą wasi astronomowie nazywają Sagittarius A. Dzięki niej mogła powstać kiedyś wasza galaktyka – Droga Mleczna. W otoczeniu centrum znajdują się tysiące gwiazd, zarówno starych jak i młodych. Te młode gwiazdy wyrzucają swoją materię w postaci plazmy – cząstek o wysokiej temperaturze około 10 milionów stopni. Jest to tak zwany wiatr gwiazdowy. Wasze Słońce też wyrzuca w przestrzeń kosmiczną podobne cząstki plazmy. Tam takich gwiazd są tysiące i nie od razu wszystkie cząstki poddają się sile grawitacji czarnej dziury. Występuje tam także wysokie natężenie promieniowania X oraz pola magnetycznego. Dlatego nie możemy przelecieć zbyt blisko centrum galaktyki. Ponadto niebezpieczna jest grawitacja czarnej dziury. Dla bezpieczeństwa nas i statku uruchomiony zostanie kokon z ciemnej energii. Wtedy dopiero będziemy pewni, że nic się nam nie stanie. Zadecydują o tym automaty naszego statku, które też wytyczą bezpieczny kurs na podstawie analizy pomiarów parametrów czarnej dziury oraz natężenia całego spektrum promieniowania pochodzącego z różnych źródeł znajdujących się w obszarze centrum Galaktyki.
- Jak daleko jest z Ziemi do centrum Drogi Mlecznej? - zapytał Sambor.
- Ja odpowiem! – krzyknęła Kleeanna. Wiem wszystko o Drodze Mlecznej. Sagittarius A, to wasza czarna dziura odległa od Ziemi 28 tysięcy lat światła. Pamiętajcie, że wasza gwiazda - Słońce, jest odległa od Ziemi tylko 8 minut i 20 sekund. Tyle czasu potrzeba, aby błysk na Słońcu dotarł na Ziemię. Masa Saggitariusa A, to prawie pięć miliardów mas Słońca, co daje się zapisać w kilogramach w systemie dziesiętnym jako jedynka z czterdziestoma zerami. Jej średnica jest ponad 10 razy większa od średnicy Słońca i wynosi prawie 15 milionów kilometrów.
- Skąd ty to wszystko wiesz? – zadał pytanie Adaś.
- Interesuję się waszą Galaktyką, to wiem! Uśmiechnięta Kleeanna patrzyła zadowolona na drużynę. Każdy Klee jest przecież uczonym!
- Kleeanna wie wszystko! – powiedział Sambor. Ja interesowałem się kiedyś dinozaurami i wtedy też wiedziałem o nich wszystko.
- To powiedz mi – kontynuował Sambor, czy w centrum naszej Drogi Mlecznej znajduje się na pewno czarna dziura? Czy może ten Sagittarius A nie jest czarną dziurą, a jest to naga osobliwość. Niedawno dziadek rozmawiał ze mną na ten temat i miał takie wątpliwości.
- Powiedz dziadkowi, że w waszej galaktyce na pewno znajduje się czarna dziura Sagittarius A. Przeglądałam nasze katalogi galaktyk i mogę powiedzieć, że nagie osobliwości występują w centrach niewielu galaktyk naszego wszechświata.
Na ścianie kabiny sterowniczej statku pojawił się obraz centrum Galaktyki. Obraz przedstawiał plan centrum otrzymywany poprzez pomiary z różnych przyrządów i potem złożony przestrzennie przez komputer.
- Wytyczony kurs naszego statku przebiega w odległości 1000 lat świetlnych od czarnej dziury, a komputer pokładowy uruchomi kokon z ciemnej energii wokół naszego statku. Jest bezpiecznie! – stwierdził Kleek.
- A jaki jest punkt docelowy naszej wycieczki? – zapytał Łukasz.
- Polecimy na „Kraniec Wszechświata”, do systemu gwiezdnego X na planetę 01, gdzie jest nasz dom na siedmiu planetach. Potem zobaczymy. Raczej nie dokonamy z wami skoku do innego wszechświata. Jeszcze nie tym razem. Zobaczymy. Może zorganizujemy wyprawę na planetę Chochlików, chociaż nie jestem pewien. To bardzo niebezpieczna planeta.
Do Kleeka podeszła Oze i powiedziała coś w nieznanym języku.
- Chyba trochę zmodyfikujemy trasę naszego lotu, powiedział Kleek. Właśnie dowiedziałem się, że w galaktyce Teta wybuchła wojna międzyplanetarna pomiędzy mieszkańcami planet Adina i Asher leżącymi w sąsiednich systemach gwiezdnych. Nasz statek inspekcyjny donosi nam o zaciekłych walkach między tymi planetami. Polecimy tam zobaczyć co możemy dla nich zrobić. W zasadzie nie interweniujemy w konflikty międzyplanetarne, ale zobaczymy jak ten konflikt się rozwija.
Nagle do kabiny sterowniczej statku kosmicznego wszedł zaaferowany Dedo.
- Nasz komputer obsługujący łączność międzygalaktyczną w ogólnej sieci komputerowej Wszechświata przechwycił informację pochodzącą z Ziemi. Komunikat wysłano z rejonu miasta, które nazywa się Eupatoria, z niewielkiego radioteleskopu ziemskiego typu RT-70. Miejsce przeznaczenia komunikatu: planeta Gliese 581g. Ziemianie wysłali swoim hipotetycznym braciom w rozumie ponad 500 cyfrowych zdjęć, rysunków i tekstu.

Jeden z rysunków przesyłanych przez Ziemian

Gliese 581g znajduje się w Drodze Mlecznej w odległości dwudziestu lat światła od Ziemi, ale nie ma tam istot rozumnych. Sprawdziłem to w naszym katalogu planet dotyczącym Drogi Mlecznej. Nie ma tam żadnych Gliezjan.
Nasz sieciowy komputer zakwalifikował ten ziemski komunikat jako spam. Ale przeczytałem go i postanowiłem przesłać go na naszą macierzysta planetę X01 na „Krańcu Wszechświata”. Komunikat będzie tam przechowywany w muzeum wczesnej sztuki Drogi Mlecznej.
- Dobrze zrobiłeś, powiedział Kleek.
Gdzie leży Eupatoria? – zapytała Zosia.
- Ja wiem! – krzyknął Sambor. Na Krymie. Mój dziadek opowiadał, że był tam za młodu i bardzo podobał mu się drobny piasek na plaży morza Czarnego w Eupatorii.
-Myślę, żeby do autora komunikatu, który nazywa się Bebo, przesłać wiadomość, że przechwyciliśmy jego komunikat, zaproponował Dedo.
Kleeanna roześmiała się, a na twarzy Sambora pojawił się uśmiech.
- Ze statku kosmicznego „The String” informujemy, że przechwyciliśmy twój komunikat przeznaczony dla mieszkańców planety Gliese 581g. Planeta ta jest dzika i jest na niej życie! Prosimy jednak nie oczekiwać odpowiedzi, bo nie ma jeszcze na tej planecie humanoidalnych, ani żadnych innych istot rozumnych.
- Dobrze to sformułowałeś! – powiedział Dedo do Sambora. Wejdziemy do ich planetarnej sieci komputerowej, którą na Ziemi nazywają Internet. Nasz komputer bez problemów znajdzie adres Bebo i wyślemy mu tę wiadomość.
- On będzie myślał, że to żart jakiegoś jego znajomego, powiedział Łukasz.
- Niechaj tak myśli, odparł Amos.
- Wysyłajcie tę wiadomość! Kleek spojrzał na wszystkich i dodał: - Wprowadzam korektę do trajektorii naszego lotu. Kierunek: galaktyka Teta, systemy gwiezdne planet Adina i Asher.
- Czy kokon z ciemnej energii włączony?
- Włączony! Odparł komputer sterujący statkiem. I po chwili „The String” już mknął w kierunku galaktyki Teta.
- Boimy się tej wycieczki do innego wszechświata, mówiły Zuzia i Zosia.
- Ja nie boję się – stwierdziła Asia.
- Nie bójcie się! – odparł Sambor. To będzie błyskawiczny, bezczasowy przeskok poprzez strefę zabronioną między wszechświatami.
- My chcielibyśmy najpierw wziąć udział w wyprawie na planetę Chochlików, mówili zgodnie Adaś i Kuba.
- To jest bardzo niebezpieczna planeta! – powiedziała Kleeanna. Nie jestem pewna, czy Kleek zdecyduje się zabrać was na tę wyprawę. Słyszałam, że mamy tam ważną misję do spełnienia.
- Ja się boję Chochlików! –krzyknęła Zosia. – Ja też się ich boję, powtórzyła za nią Asia.
- Najpierw pewnie spotkamy się z Keti i z profesorem Szuraburą. Przecież chyba już jesteśmy w galaktyce Teta, a tutaj toczy się międzyplanetarna wojna. Chyba zbliżamy się do systemów gwiezdnych planet Asher i Adina, zauważył Sambor.

Takie to rozmowy odbyły się na statku kosmicznym „The String” całkoem niedawno. Planeta Glise 581 g nadaje się do kolonizacji!!!

Nie tylko ta planeta! Jeszcze jest Gliese 667C i miliardy innych planet!

Comparison of the current four potential habitable worlds with Earth and Mars using the Earth Similarity Index (ESI), a measure of Earth-likeness. Gliese 667C c is the best candidate so far of an Earth-like exoplanet.

Gliese 667C is a planetary system of up to three super-earth exoplanets labeled b, c, and d. Gliese 667C c is in the stellar habitable zone of the star and receives about the same light as Earth receives from the Sun. Gliese 667C d, if confirmed, is also in the outer edge of habitable zone.

An artist's impression of a sunset seen from the super-Earth Gliese 667 Cc. The brightest star in the sky is the red dwarf Gliese 667 C, which is part of a triple star system.The other two more distant stars, Gliese 667 A and B appear in the sky to the right.  ‘Tens of billions’ of habitable worlds in our Milky Way, say astronomers.

Dziesiątki miliardów planet do zamieszkania w naszej Galaktyce? Wyniki nowego badania dotyczącego poszukiwania skalistych planet w strefach możliwych do zamieszkania wokół czerwonych karłów świadczą, że takich planet w naszej Galaktyce jest mnóstwo. Wręcz miliardy! Międzynarodowa ekipa astronomów z The European Southern Observatory, bazując na danych, uzyskanych za pomocą spektroskopu  HARPS w obserwatorium La Silla, doszła do wniosku, że w Drodze Mlecznej istnieją dziesiątki miliardów takich planet. Wśród nich, około stu znajduje się w bezpośredniej bliskości Słońca, mniej niż 30 lat świetlnych od Ziemi.

"Nasze nowe obserwacje za pomocą spektroskopu HARPS wykazały że około 40% wszystkich czerwonych karłów utrzymują swoje super-ziemie w strefie możliwej do zamieszkania - tam, gdzie może istnieć płynna woda", - twierdzą astronomowie. "Czerwonych karłów jest bardzo dużo. W naszej Galaktyce ich koło 160 miliardów, co prowadzi nas do zadziwiającego wniosku: istnieją dziesiątki miliardów podobnych do Ziemi planet ".

Ocena ta dotyczy tylko czerwonych karłów. Jeżeli do tego dodać niedawne oszacowania, że każda gwiazda w nocnym niebie, nie należąca do klasy czerwonych karłów, ma przynajmniej, jedną planetę, to Droga Mleczna może po prostu obfitować w ogromną ilość światów gotowych do zamieszkania.

W celu znalezienia egzoplanet, grupa naukowców prowadziła prace nad najbardziej rozpowszechnionym w Drodze Mlecznej rodzajem  gwiazd określanych jako czerwone karły. Są to gwiazdy słabsze i zimniejsze od Słońca, jednak one są bardziej długowieczne i jest ich bardzo dużo. Na czerwone karły przypadat 80% wszystkich gwiazd Drogi Mlecznej.

Ekipa naukowców w ciągu sześciu lat analizowała ponad sto czerwonych karłów. Połączywszy wszystkie otrzymywane dane naukowcy mogli określić że częstość pojawienia się super-ziemi w strefie gwiazdy umożliwiającej życie wynosi 41%.  A skaliste planety spotykają się znacznie częściej, niż masywne gazowe olbrzymy takie jak Jowisz i Saturn.

 

Czas na mobilizację całej ludzkości do przyśpieszonej budowy cywilizacji planetarnej i dalszego rozwoju na nowej planecie!

Zbigwie
O mnie Zbigwie

"Niedawno ukazał się interesujący wpis: http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/338033,grawicapy-lataja-w-kosmosie pióra znanego blogera Zbigwie, z wykształcenia fizyka" - http://autodafe.salon24.pl/249413,zagadkowe-analogie. Znajdź ponad 100 moich notek na Forum Rosja-Polska  http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl Poetry&Paratheatre 2010 i 2013. Free counters

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie